piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 10

Wychodzę z uczelni i bardzo spieszę się na autobus. Za chwilę Willow ma lekarza. Harry na pewno ją odebrał z przedszkola. Musimy małą przebadać. Nie podoba mi się to. Ona nie umie kłamać. Zawsze nam mówi jak ją boli. Jako matka bardzo się martwię. Biegnąc na przystanek potracam przechodnia. W bluzie.
Mam chyba wrodzony talent do wpadania na ludzi.
- Przepraszam pana..
- Nic się nie stało. Proszę uważać - mężczyzna odpowiada poprawiając kaptur. Rusza dalej.
W ostatniej chwili łapie swój autobus.
Wyrok lekarza spada na mnie jak grom z jasnego nieba. Jestem przerażona.
- Potrzebujemy przeszczepu - mówi, ale Harry mu przerywa.
- Kiedy?
- Mam naklejkę - mała beztrosko bawi się na moich kolanach. Nie docierają do mnie żadne słowa. Słyszę, ale nie rozumiem co mówią.
Po prostu tego nie pojmuję. Była taka grzeczna i zdrowa. Nic nie wskazywało na to...O Boże. To poważna sprawa.
Wychodzimy z gabinetu. Daje Harremu małą i szybko od nich odchodzę na bezpieczną odległość. Po prostu się rozpłakuje.
Zaslaniam rękoma twarz. Ona potrzebuje nowego serca. To jest tak poważna operacja, że...Strasznie się boje. Ile będziemy czekać? Co teraz?
Czuje na sobie wzrok Harrego ale nie potrafię się uspokoić. Muszę ochłonąć. Próbuję. Mam zamiar wrócić do domu na pieszo i tak robię. Przy okazji się uspokajam. Będzie dobrze. Musi być.
Ocieram ostatnie łzy i zakładam ręce na piersi. Nic jej się nie stanie. Na pewno. Jest bezpieczna.
Wchodzę do domu. Moja córeczka bawi się na dywanie piłką. Jest uśmiechnięta. Nie wie co się dzieje. Harry nerwowo chodzi po salonie i rozmawia przez telefon.
Wiem że też go to zaskoczyło i lekko przytłoczyło, ale niemożliwe jest by czuł to co ja. Nie jest z nią tak związany. Nie zrozumie, aż takiego bólu. Siadam obok malutkiej. Uśmiecha się do mnie szeroko i widzę te radość co w oczach jej ojca.
- Byłaś bardzo dzielna u pana doktora wiesz? - mówię spokojnie by pilnować stan swojego głosu.
- Tak? - turla do mnie piłkę i śmieje się.
- Tak. Myślę że jesteś już dużą dziewczynką Willow - zabawka do niej wraca.
- Wiem mamusiu. Bo chodzę juś do przedszkola.
- Właśnie kochanie - posyłam jej uśmiech.
Dziewczynka podnosi się i poprawia swoje spodnie. Podbiega do pianina. A. Tak..prócz francuskiego, uczy się też gry na fortepianie.
Słyszę że Harry skończył rozmawiać. Wiedząc że mała nie ma jak zrobić sobie krzywdy, wstaje i idę do kuchni. Wypijam dwie szklanki wody.
- Nie mam tak dużej kwoty. Sprzedał bym dom, ale to spadek. Nie ważne. Mam inny pomysł. Zorganizujemy przyjęcie charytatywne. Moi znajomi są naprawdę bogaci.
- idzie za mną.
- Wymyśle coś - mówię cicho czując że mój głos drży.
- Nie. Powiedziałem już - rzuca telefon na blat i przytula mnie do siebie, całując we włosy.
Rozpłakuje się drugi raz tego dnia.
- Jej nie może się nic stać. Ostatnio... powinnam zareagować wcześniej. Może wtedy byłoby łatwiej, jeszcze ciąża, wszystko powinnam załatwiać od razu. Teraz czuję się tak potwornie Przytłoczona i bezradna. Boję się..
- Co? Jaka ciąża? - patrzy na mnie uważnie.
- Ja.. nie wiem na pewno..
- To to sprawdź. Nie odkładaj Wszystkiego na później, rozumiesz? - odsuwa się.
- Jesteś zły?  - patrze na niego.
- Nie. Po prostu to sprawdź. Nie mam zamiaru zostawiać cie z powodu dziecka jak tam ten gowniarz.
- Nie mów tak o nim. - szepcze.
- Mogę tylko gorzej. Trzymasz te listy i zdjęcia, jakby były cos warte.
- Nie chce się kłócić - patrze w bok.
- Ja też się nie chcę kłócić. Stwierdzam jedynie fakty. - mówi sucho.
- Wezmę Willow do babci - wymijam go i idę ubrać córkę.
- Willow zostaje w domu - słyszę jego stanowczy głos.
- Chce zabrać ją do babci - mówię lekko zdziwiona.
- Ona zostaje w domu. Ty również.
- Tylko do babci Harry..
- Mówię nie wyraźnie? - siada obok niej i podaje nuty. Pomaga dziewczynce zagrać.
- Willow chodź - biorę ją na ręce. Nawet nie patrze na mężczyznę. Stawiam małą w przedpokoju i ubieram.
Nie pozwala mi wyjść. Staje przy drzwiach i mrozi mnie wzrokiem.
- Harry nie wiem o co ci chodzi,ale nie podoba mi się to ani trochę.
- Chyba mamy co innego do załatwienia. Miedzy innymi jej operacja.
- Przepuść mnie - mówię spokojnie.
Odpuszcza. Odsuwa się, a my wychodzimy. Mała trzyma swoją piłkę. Idziemy chodnikiem. Poprawiam jej czapkę. Nawet nie zauważam, kiedy zabawka turla się na drugą stronę ulicy.
- Mama! MAMA!
- No już. Poczekaj, pojadą auta i przejdziemy.
- Piłka! Piłka! - krzyczy juz prawie płacząc. Przejeżdża tir oraz taksówka. Przez jezdnię przebiega jakiś mężczyzna z jej piłką. Kuca i oddaje jej zabawkę. Mocno ją przytula. - Dziękuję Proszę pana.
Marszcze brwi przyciągając ją do siebie.
- Musisz uważać - mówię do małej poprawiając jej włosy.
- Właśnie. Szkoda by było piłki, prawda?
- Dokładnie. Dziękujemy.
Mężczyzna wyciąga rękę i dotyka palcami policzka mojej córki. Cofam się z nią o dwa kroki, a on wstaje.
- Przepraszam. Miłego wieczoru - spuszcza głowę i zawraca.
- Louis zaczekaj - nie wytrzymuje.
- Cio? - Willow patrzy na mnie. Mężczyzna odwraca się, ale z pod kaptura mało widzę. Idzie tyłem.    - Nie ma Louisa - mówi i przebiega przez ulicę.
Mam do niego żal. Od tego już nie umiem go tłumaczyć. Czuje się zdradzona.
- Chodź, babcia czeka z ciasteczkami.
Mała uśmiecha się i idziemy dalej. Po prostu zapomnieć. Tyle. Muszę się skupić na innych problemach. Na przykład co z moją ciążą. Nie chce tego sprawdzać bo boje się dowiedzieć że to prawda.
A teraz to byłoby złe. Potrzebujemy pieniędzy dla Willow. Babcia sprząta i rozwiesza na suszarce męskie koszulki.
Na nasz widok od razu się uśmiecha mocno obie przytula.
- Jak miło, że przyjechalyscie - bierze trzy latkę na ręce. - Gdzie Harry?
- Został w domu, ma dużo pracy. Masz chłopaka? - uśmiecham się wskazując na ciuchy.
- Tak, oczywiście. Dziadek się odmładza - mówi szybko.
- Babciu - patrze na nią pytająco.
- Byliście dzisiaj u tego lekarza?
- Tak..
- Mów jak było - popedza mnie, dając.Willow słodycze.
Wszystko dokładnie jej opowiadam
Też jest tym przejęta. Od razu deklaruje, że da tyle ile może. Jak najwięcej.
- Poklocilam się z Harrym i spotkałam Louisa, ale nie chciał ze mną rozmawiać.. - kończę cicho.
Babcia podaje mi herbatę . Wzdycha siadając obok
- Myślisz, że jest mu tak łatwo jak tobie? Ty masz poukładane życie. A nie wydaję mi się, aby Louis o którym mi opowiadałas takie miał.
- Ani ty, ani on nie potraficie zrozumieć że żadna wycieczka, żaden prezent ani dom nigdy nie sprawią że będę tak szczęśliwa jak przez tamten tydzień.
- Ale ja to wiem. Bo moja historia była podobna. I poświęciłam dużo, aby zdjąć koronę z głowy i oddać się w ręce miłości. Popatrz teraz na to inaczej. Stoi przed tobą i ma ma wyciągnięcie ręki wszystko co miał choćby przez chwilę. Ale to już nie jest jego.
- Zawsze będzie - ocieram kilka łez spływająych po policzku.
Babcia podnosi się i mocno mnie przytula. Will zajęta zabawą nie zauważa moich łez. Rozplakuje się bardziej. Naprawdę jest mi ciężko. I chociażbym mocno próbowała, nie przestanę o nim myśleć. Nigdy. Mam wszystko, a tak naprawdę nie mam nic. Jest mi trudno. Wszystkie problemy nakładają się na siebie.Nie mam nawet odwagi sprawdzić, czy jestem w ciąży. Chyba nie chcę być. Na pewno nie teraz. Mała bierze leki. Chodzi do przedszkola, kiedy my organizujemy pieniądze. Robimy wszystko, aby operacja mogła być możliwa. I to właśnie dziś jest przyjęcie charytatywne w naszym domu.  Być może nas wspomogą. Będę im wdzięczna do końca życia. Ratują moją córeczkę. Poprawiam makijaż przed lustrem i ściągam szlafrok. Sięgam po błękitną, długą suknię. Ubieram się w nią i wsuwam na nogi szpilki. Jestem gotowa. Biorę głęboki oddech. Willow śpi dzisiaj u babci. Nie miałabym głowy, aby się nią teraz zająć. Tak będzie lepiej. Schodze na dol słysząc głosy gości oraz muzykę. Ktoś gra na pianinie.
Bardzo ładnie. Szukam wzrokiem mojego męża. Nie pogodziliśmy się jednoznacznie, a ja zaczęłam wymiotować co wszystko potwierdziło.
Więc jestem w ciąży. Będziemy mieć dziecko. Teraz rozmawiamy jeszcze mniej.
Witam się z przybyłymi i z każdym chwile rozmawiam.
Harry przychodzi do mnie w garniturze. Podaje szklankę soku.
- Może po prostu pójdziesz na górę, co?
- Czuje się dobrze. Nie jestem chora.
- Tak, tyle to ja wiem - wywraca oczami.
- Nie mów do mnie takim głosem. - wymijam go. Idę do salonu gdzie nad podwyższeniu stoi fortepian na którym gra... Louis!
Mrugam oczami. Nic mi się nie wydaję. Pochyla się nad klawiszami w białej koszuli.
Od tego momentu cały wieczór spędzam stojąc pod ścianą z zamkniętymi oczami. Słucham.
Bez przerwy płynie melodia. Raczej spokojna niż smutna. Przy tym ja się uspokajam.
Odstawiam szklankę i wychodzę do ogrodu.
Siadam na huśtawce. Jest ciepłej. Wiatr mi nie przeszkadza. Czuję, że nie jestem tu sama. Może gość, może ktoś inny. Nie szczególnie mnie to teraz obchodzi.
Bujam się i patrzę w niebo. Czy ja jestem szczęśliwa? Nie. Wiem że tak nie jest.
Czegoś mi brakuje. Ale nie rzeczy materialnych.
- Zatańczysz? Co prawda muzykę będziemy słyszeć tylko w sercu, ale to chyba najważniejsze - słyszę przy uchu.
- i potem znów mnie zostawisz...
- Bo nie mogę być przy tobie i oboje to wiemy.
- Jesteś egoistyczną szują decydując za mnie.
- Jestem szują. - zgadza się i siada obok. - Albo nawet i nie. Ja jestem po prostu nikim i przez trzy lata próbowałem walczyć z uczuciem. Chciałem być chociaż trochę blisko, aby widzieć czy jesteś szczęśliwa.
- Nie jestem. - mówię krótko.
- Nie czujesz bezpieczeństwa? Nie jest ci tu dobrze? Masz cudowną córkę.
Ma twój uśmiech.
- I twoje oczy.. - szepcze.
- Wiem - odpowiada po chwili.
- Cieszę się że zajmujesz się muzyką.
- Nie zajmuję się muzyką.
- Grasz.
- Wyjątkowo. Muzyka nie ma znaczenia. Już nie ma dla mnie znaczenia. I gdybym mógł oddałbym małej swoje serce tak jak wcześniej jej matce.
- Wiem że byś to zrobił. - kiwam głową.
- Przykro mi. Nie zasługuje na to, ale na pewno będzie dobrze. Czy teraz mogę dać ci pieniądze? Dla niej.
- Dlaczego nie walczysz?
- Bo przegrałem bitwę
- Masz rację. Nie macie równych szans. Ty, wystarczy że powiesz słowo. - wstaję i patrze na niego przez chwilę.
- O czym mówisz? - pyta odgarniajac włosy z czoła. Również się podnosi
- Kocham Cię.
- Wiesz o tym, że ja ciebie też kocham. Tylko nie potrafię nic dać. Nic nie mam - podchodzi bliżej.
- Ja niczego nie chciałam - mówię z żalem.
- Wiem. Ale ja się po prostu bałem. Bałem, że w jakiś sposób cie skrzywdze. Ze mnie odtracisz.
- Skrzywdziłeś.
- Więc Przepraszam nie pomoże.
- Nie. Słowa nie pomogą.
- A ja nie chce cię skrzywdzic nigdy więcej.
- Odszedłeś raz.
Louis nic nie mówi. Jedynie na mnie patrzy. Stoimy tak w kompletnej ciszy. Z domu słychać gwar, ale nie docierają słowa. Po chwili bierze mnie w ramiona i całuje.
- Zdecyduj się - patrze na niego. - Ja muszę wiedzieć na czym stoję Louis.
- Więc powiedz. Czego pragniesz - odsuwa się od moich ust.
- Wiesz czego - mówię i wracam do środka.
Pocieram ramiona. Od razu robi mi się cieplej. Podchodzi do mnie mój mąż i obejmuje.
- Nie podoba mi się twoje zachowanie - mówi do mnie, gdy jeden z biznesmenów odchodzi. - Chyba zapominasz kto w tym domu decyduje.
Te słowa trochę mnie przerażają. Nie powinien, nigdy tak nie mówił.
- Idź na górę. Myślę, że twój wieczór się już skończył.
- Nie mam zamiaru. Przestań tak do mnie mówić.
Łapie mnie mocno za nadgarstki.
- Nie zrozumiałaś? - warczy. Po chwili zostaje mocno odepchnięty.                                                      
- Posłuchaj mnie doktorku. Miałeś ją. Mogłeś się opiekować i dbać. Ale ona nie jest rzeczą i ja ją skrzywdziłem, wiec nie pozwolę aby zrobił to ktoś jeszcze. - mówi do niego Louis
- Louis.. - patrze na niego prosząco.
- Nie. Nie będę stał pod ścianą jak cie tak traktuje. Teraz ty decydujesz. Idziesz ze mną, czy zostajesz.
- Willow.. - czuje łzy w oczach. Louis nie postępuje fair.
- Willow dostanie nowe serce. Harry nie jest draniem. Nie odbierze jej życia.
- Harry ja.. - zatyka mnie.
- Co tu się dzieje?
- Musimy porozmawiać. - mówię cicho.
- Rozmawiamy. No mów. Powiedz mi o co chodzi. Nosisz moje dziecko, czy jego? - warczy. Louis patrzy na mnie.
- Co? Nie zdradziłam cie.
- No to tłumacz to wszystko.
- Chce odejść....
- Dlaczego? - zaciska usta.
- Bo cię nie kocham.
- To po co to wszystko? Po co ze mną byłaś? Żeby zapomnieć o nim?
- Też mnie nie kochasz. - mówię spokojnie.
- Jesteś dla mnie ważna. Poza tym jesteś moją żoną w ciąży.
- Ty dla mnie również..
- Dziecko Amelia.
- Nie mogę być z tobą dla niego.
- Ale on nie utrzyma was.
- To już nie jest twój problem.
- Będziesz żałować.
- Oddam ci pieniądze za operacje.
- Przestań - prycha.
- Przepraszam Harry.
- Amelia..- Louis podaje mi rękę.
- Dziękuję - całuje jego policzek i wychodzimy.
- Jesteś pewna?
- Tak. - mówię chcąc skończyć szybko ten temat.
- Więc idziemy do twojej babci. Pomogła mi.
- Wiem. Widziałam bluzę.
Splata nasze palce. Teraz czuję się na swoim miejscu.
Opieram się o jego ramię i tak idziemy do babci.
- O mój Boże...- patrzy na nas zaskoczona.
- Willow śpi? - pytam obejmując się rękoma.
- Śpi - przytula nas oboje.
- Dziękuję że się nią zajeliście.
- Nie ma problemu.
- Dziękuję - mocno przytulam się do kobiety.
- Pójdziemy do pokoju - Mówi Louis i życzy jej dobrej nocy. Wchodzimy do mojej sypialni.
Zdejmuje sweter i odkładam na krzesło. Wszystko znowu się pomieszało.
- Poradzimy sobie. Amelio, nie zostawię cie juz.
- Wiem..
- Kocham cie. Nad życie - łapie moje dłonie i całuje.
Oplatam ręce wokół jego karku i przytulam się. Boże jak mi go brakowało.
Trzy lata. A tydzień wystarczył, aby się zakochać.


14 komentarzy:

  1. OMG ! Świetny rozdział ! Nareszcie next :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku mega, cudo, coraz bardziej kocham to FF; życzę dalszej weny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super , w końcu wrócił Louis ,choć ciągle był tak blisko :)
    Mam nadzieje ze sobie poradzę i Willow będzie zdrowa.
    Louis nie może jej już zostawić, nie może jej znów zranić ,ona go potrzebuje :*
    Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz to będzie ostro...
    Rozwód, poród, operacja ;/
    Czekam na dalszy rozwój ;*
    Ściskam
    You Belong With Me

    OdpowiedzUsuń
  5. Aww Świetny rozdział i czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu bsbsvsjsbavsjskdhk *-* nie moge sie doczekac nastepnego ! *-*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nareszcie Lou! Szkoda mi Harrego,choć po tym jak się zachował tak troszkę jakby mniej :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Będzie nowy ? :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda mi Harry'ego, ale cieszę się że Louis nareszcie wrócił. Jestem rozdarta, zastanawiam się, który jest dla niej lepszy i czekam na kolejny rozdział <3
    ~Paula~

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy kolejny rozdział ???

    OdpowiedzUsuń
  11. Boski! Mam nadzieję, że oby tak dalej ! ;*

    OdpowiedzUsuń